Przychodziła cichusieńka biała, długo obok nas milcząca stała: ręce miała złożone, sukienkę z muślinu, we włosach wianuszek z jaśminu, wstążkę błękitną u szyi związaną w kokardę: fałdy - sztywne, równe, twarde... Potem zaczęła jaśnieć jak świeca i topnieć jak ona, a kiedyś na nią spojrzał - znikła jak zgaszona.